Grzeszki rodziców, czy i ty je znasz

Kto z nas nie ma na sumieniu choć jednego zachowania z poniżej listy? Rodzic to też człowiek, nikt nie jest idealny.

grzeszki rodziców

Kiedy rozmawiamy z innymi o dzieciach, kreujemy się zwykle na całkiem poukładanych, rozsądnych rodziców. Kto z nas nie ma na sumieniu choć jednego zachowania z poniżej listy? Rodzic to też człowiek, nikt nie jest idealny.

  • Zwlekamy z przebraniem dziecka po kupie

Noworodek ma to do siebie, że – zwłaszcza, gdy jest karmiony piersią, robi kupki właściwie przy każdym karmieniu. Problem w tym, że potem kończy jedzenie i błogo zasypia. Przewinięcie oznacza rozbudzenie. Taki cykl: karmienie – kupa – zasypianie – rozbudzenie może pojawić się nawet pięć razy pod rząd, a dziecko dostaje szału. Czasem więc pojawia się mała pokusa, by odpocząć chociaż piętnaście minut, a potem przebrać malucha. Problem w tym, że czasem młoda mama postanawia się przez te piętnaście minut zdrzemnąć, a zasypia razem z brzdącem na trzy godziny. Ups!

  • Usypiamy noworodka… jazdą samochodem

Nie jest tajemnicą, że większość „świeżaków” zasypia w samochodzie niemal natychmiast. Ale żeby specjalnie pokonywać dziesiątki kilometrów tylko po to, aby usłyszeć błogą ciszę? Cóż, jak podkreślają rodzice – „Nie doświadczyłeś, nie wiesz”. Co nie oznacza, że chwalimy się tym w towarzystwie.

  • Sprawdzamy, czy dziecko oddycha. Setki razy.

Teoretycznie każda mama wie, że śmierć łóżeczkowa jest zjawiskiem występującym niezwykle rzadko, zwłaszcza u zdrowych, donoszonych dzieci. Jednak sama świadomość, że coś takiego istnieje powoduje, że włącza nam się tryb ciągłej kontroli. Oddycha? Oddycha. Za 5 minut znowu. Pochylamy się nad łóżeczkiem, a gdy delikatnych ruchów klatki piersiowej nie widać zbyt wyraźnie – dotykamy. I szybko tego żałujemy, bo dzieć zaczyna bardzo głośno pokazywać, że ma się dobrze.

  • Próbujemy mleka z piersi

Mamy „z całego”, po zamknięciu łazienkowych drzwi i uronieniu kilku kropel na palec, ojcowie ze schowanej w czeluściach lodówki butelki. Niektórzy mówią o tym otwarcie, ale większość robi z tego tajemnicę. Słodką tajemnicę.

  • Dajemy niezdrowe jedzenie

Wiemy, jak ważne jest zdrowe jedzenie i dlaczego za dużo cukru w diecie to spory błąd. Ale przecież od czego są wyjątki! Dlatego zawsze znajdziemy w szafie kilka czekoladowych płatków śniadaniowych, które można szybko zalać mlekiem. Na przykład wtedy, gdy młodsze wznosi alarm stulecia albo na przykład jest sobota, mamy ochotę wrócić do łóżka po włączeniu sześciolatkowi bajki, a ono domaga się czegoś do jedzenia. „Czy mogą być płatki?”

  • Nie kąpiemy codziennie

Codzienna kąpiel jest ważna nie tylko ze względów higienicznych, ale też dla podtrzymania domowych rytuałów. Tyle teoria, bo w praktyce, gdy nie wiadomo kiedy nastała godzina 22, a smyk jeszcze nie śpi, wizja przedłużenia tego stanu kąpielą jest raczej nieprzyjemna. Albo gdy właśnie przypadkiem zasnął o 19 na bajce – aż żal budzić, a tę brudną buzię wytrze się rano mokrymi chusteczkami, prawda?

  • Przeklinamy przy dzieciach

Gdy przedszkolanka mówi nam, że nasza pociecha rzuciła „mięsem” po nieudanej zabawie, robimy wielkie oczy i z zaskoczeniem pytamy: „Och naprawdę? Ale skąd ona to wzięła, my w domu przecież nie przeklinamy…” Oczywiście, że z tyłu głowy dzwoni nam rzucone rano w samochodzie „No zielone, jedź w końcu, do cholery!” Ale nie musimy się tak zaraz przyznawać, prawda?

  • Okłamujemy dziecko z wygodnictwa

„Nie możemy mieć pieska, mamusia ma alergię”, „Sala zabaw jest już zamknięta, kochanie” czy „Jutro tam pójdziemy, dobrze?” (w domyśle – tylko, jeśli będziesz pamiętał). Każdy rodzic ma na sumieniu chociaż jeden taki grzeszek. Wiemy, że powinniśmy inaczej, ale czasem tłumaczenie świata od postaw, czyli „Nie możemy tam pójść, bo mamusia jest zmęczona po pracy, bo, bo, bo…” jest tak bardzo męczące…

  • Kłamiemy odnośnie wieku dziecka

„Wstęp darmowy do lat trzech? Oczywiście, że on nie ma jeszcze tylu! Jest po prostu wyrośnięty! Mówi, że ma cztery? Hahaha, proszę pani, on dziś rano twierdził też, że bolą go włosy, a wczoraj rzekomo widział dinozaura! Ależ oczywiście, że ma dopiero dwa i pół roku!”

  • Baardzo skracamy bajki

W filmach wygląda to tak, że rodzic opowiada dziecku jedną bajkę, a ono grzecznie słucha, po czym w połowie opowieści zasypia. W rzeczywistości nie dość, że nasza pociecha ciągle przerywa („źle powiedziałeś, to było inaczej!”), to jeszcze wykazuje niezmordowanie w swojej energii. Bajek może być i sześćdziesiąt a przecież pranie trzeba powiesić, coś zjeść, obejrzeć film, odetchnąć od słodkiego szczebiotu. Co zatem robimy? „Czerwony kapturek był w lesie, spotkał wilka, wilka zjadł jego i babcię, ale uratował ich myśliwy i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Dobranoc!”

  • Oszukujemy w zabawie

Albo raczej „udajemy, że się bawimy”. Bo tak naprawdę zamiast odgrywać rolę spidermena, tylko ruszamy bezmyślnie zabawką. Albo wymyślamy zabawę, w której wygrywa ten, kto będzie najdłużej cicho. Lub bawimy się w chowanego, „szukając” dziecka podejrzanie długo. 

  • Kłamiemy „dla wyższego dobra”

Nie do wiary, ile to świnek morskich „poszło na spacer i bawi się teraz na łączce z przyjaciółmi”, ile chomików „zmieniło kolor sierści na lato”, ile rybek „tylko odpoczywa” w pozycji do góry brzuszkiem. Cóż, niby wiemy, że powinniśmy rozmawiać z dzieckiem o śmierci, ale gdy staniemy z tym wyzwaniem twarzą w twarz… wolimy jednak inne wyjścia.

wink

Autor
Karolina Wojtaś
fot.
Fotolia