Dziecko i świat pieniędzy

Wprowadzenie dziecka w świat pieniędzy to dłuższy proces, który wymaga od nas wysiłku i konsekwencji.

kieszonkowe dla dziecka

Dla wielu kilkulatków fakt, że mama nie chce kupić w sklepie zabawki oznacza tylko jedno – właśnie to, że „nie chce”. Nie, że nie może albo nie powinna, bo zabawka kosztuje zbyt wiele, tylko właśnie „nie chce”. Powodem tego jest zupełny brak świadomości o wartości pieniądza i o tym, że środki na koncie czy w portfelu nie biorą się „znikąd”.

Oczywiście warto to zmienić – im wcześniej nasza pociecha zacznie orientować się w finansowym świecie, tym lepiej dla niej (i dla samych rodziców). Nie wystarczy tu jednak stwierdzenie zwykłego „to jest za drogie”. Wprowadzenie dziecka w świat pieniędzy to dłuższy proces, który wymaga od nas wysiłku i konsekwencji.

Wyjaśnienia na początek

Niektórzy z rodziców sami pamiętają, jak bardzo nie rozumieli tego, że mama nie chce wziąć „ot tak” pieniędzy z bankomatu – przecież w dziecięcej wyobraźni jest to miejsce, z którego można pobierać fundusze bez końca. Dzisiejsze maluchy nie są inne. Niektóre nie znają nawet pojęcia „bankomat”, ale potrafią powiedzieć mamie, że potrzebne na figurkę Iron Mana pieniądze może wziąć „ze ściany”. I gdy coś takiego słyszymy, to jasny znak, że nadszedł czas na rozmowę o pieniądzach. Pytanie – jak rozmawiać? Czy wciągać dziecko w zawiły proceder umieszczania pieniędzy na koncie (tu już pojawia się problem wyjaśnienia smykowi, czym jest zupełnie abstrakcyjne dla niego konto) i możliwości wybrania ich z bankomatu?

Niekoniecznie – to nie o to chodzi. Warto zacząć w dużo łatwiejszy sposób – mianowicie, wyjaśniamy dziecku, że kiedy dostaje się pieniądze za swoją pracę, to aby nie zgubić wszystkiego, oddaje się je do banku. Bank wkłada je do bankomatu, a my możemy z nich korzystać – ale możemy zabrać tylko tyle, ile włożyliśmy na początku. Innymi słowy, zaczynamy dziecku tłumaczyć, że bankomat nie jest finansowym rajem, z którego można czerpać bez dna. Można dodać, że jeśli weźmiemy zbyt wiele, w końcu pieniądze się skończą, a my nie będziemy mieli za co zrobić np. obiadu albo kupić nowych butów.

Praktyka – pół sukcesu rozumienia

Po wyjaśnieniach czas na praktykę – to ona oraz doświadczenie, którego maluch niedługo nabędzie, nauczą go właściwego rozumienia, o co chodzi w świecie pieniędzy i co ważne – odnajdywania się w tym świecie.

Świetnym pomysłem jest zakupienie dziecku skarbonki albo po prostu decyzja o wprowadzeniu kieszonkowego. Możemy zrobić ten krok już wtedy, gdy nasza pociecha ma 4 czy 5 lat. Dawanie dziecku własnych pieniędzy ma jeszcze jedną, bardzo ważną zaletę – uwalnia nas od ciągłego „mamo, kup mi!”. Od tej pory możemy jasno powiedzieć: „Masz swoje pieniądze. Jeśli masz ochotę, możesz je wydać i zadecydować, czy wolisz codziennie po jednym lizaku, czy jednorazowo jajko z niespodzianką”.

W tym momencie warto też posłużyć się przykładem. Możemy zabrać dziecko na dział słodyczy czy inny i wytłumaczyć mu – „Spójrz, mama też czasami ma ochotę kupić wszystko, np. te super spodnie. Ale też czasami tego nie robię, bo mogłoby mi zabraknąć pieniędzy. Każdy tak ma i każdy musi zadecydować, czego chce najbardziej”. 

Kieszonkowe i błędy rodziców

Pomysł z kieszonkowym jest naprawdę świetny i uczący, ale pod warunkiem, że nie popełniamy jednego z trzech popularnych błędów. Jeśli damy się im „złapać”, to nasz wysiłek pójdzie na marne. Jakie to błędy?

  • Uleganie mimo innego planu

Nasza pociecha wydała już wszystkie swoje pieniądze (zapewne jednorazowo) a następnego dnia w sklepie prosi o dodatkowe słodycze czy małą zabawkę. W tym momencie powinniśmy być bardzo stanowczy – przecież uczucie rozczarowania i zawodu z powodu niemożności zakupienia czegoś jest niezbędne do zrozumienia, w czym rzecz.  Jeśli ulegniemy, smyk dalej nie będzie znał „bólu” związanego z koniecznością ograniczania się.

  • Zbyt duże kieszonkowe

To problem numer dwa – kieszonkowe tak duże, że nie wymagające od dziecka żadnego ograniczania się. Warto zatem uściślić te kwestie – 5-letniemu dziecku w zupełności wystarczy 5 złotych tygodniowo. Pamiętajmy, że są to pieniądze dodatkowe, a nie takie, za które malec musi kupić sobie jedzenie czy cokolwiek niezbędnego.

  • Decyzje po stronie rodziców

Ostatnia sprawa to kwestia tego, kto faktycznie decyduje o zakupie z kieszonkowego. Jedyną osobą powinno być tu dziecko – niezależnie od tego, jak błędny wyda nam się jego zakup. My sami też czasami bezsensownie wydajemy własne środki, więc powinniśmy pozwolić na to dziecku. Ponadto, często dopiero własne odkrycie, że coś było nie tak cudowne, jak nam się wydawało, uczy konieczności kilkakrotnego przemyślenia ewentualnego zakupu.

Złota moc konsekwencji

Uczenie się wartości pieniędzy to chwilami dość bolesna lekcja, jednak warto być konsekwentnym. Malec rozumiejący, o co w tym wszystkim chodzi, będzie nie tylko zaradniejszy, ale i bardziej wyrozumiały – innymi słowy, znacznie spada prawdopodobieństwo wystąpienia kolejnych awantur pt. „Bo ja chcę i koniec”. 

Autor
Karolina Wojtaś
fot.
Fotolia