Botoks może pomóc chorym noworodkom

Jad kiełbasiany, czyli popularny botoks pomaga noworodkom cierpiącym na rzadki zespół wad wrodzonych, tzw. zespół CHARGE, uniknąć tracheotomii - informują badacze z Kanady na łamach pisma "Archives of Otolaryngology".

botoks dla noworodka
Jad kiełbasiany, czyli popularny botoks pomaga noworodkom cierpiącym na rzadki zespół wad wrodzonych, tzw. zespół CHARGE, uniknąć tracheotomii - informują badacze z Kanady na łamach pisma "Archives of Otolaryngology".

Produkowany przez bakterie Clostridium botulinum, botoks (toksyna botulinowa, jad kiełbasiany) jest najlepiej znany jako środek wygładzający zmarszczki. Jest to zarazem jedna z najgroźniejszych naturalnych toksyn, jakie znamy. Jej działanie polega na blokowaniu aktywności nerwów i paraliżu mięśni. Nawet odrobina jadu kiełbasianego może sparaliżować ciało człowieka, a przede wszystkim poraża mięśnie biorące udział w oddychaniu, co prowadzi do uduszenia.

W ostatnich latach właściwości botoksu coraz częściej próbuje się wykorzystywać w medycynie, m.in. w leczeniu bólów migrenowych, nadmiernej potliwości, nietrzymania moczu, a nawet zeza.

Dzięki pracy dr. Sama Daniela ze Szpitala Dziecięcego w Montrealu (przy Centrum Zdrowia Uniwersytetu McGilla), okazuje się, że związek ten może również pomóc oddychać noworodkom z poważnymi wadami wrodzonymi - tzw. zespołem CHARGE.

Zespół CHARGE polega na współwystępowaniu grupy wad wrodzonych, które mogą dotyczyć różnych narządów i układów, m.in. układu nerwowego, serca, oczu, uszu, układu moczowo-płciowego i oddechowego (zarośnięcie nozdrzy tylnych łączących jamę nosową z gardłem). Towarzyszy mu opóźnienie rozwoju psychicznego i ruchowego. Zespół ten występuje rzadko, a w najpoważniejszej postaci może stanowić zagrożenie dla życia dziecka.

U dzieci z zespołem CHARGE mogą też występować zaburzenia w pracy ślinianek, które stają się nadaktywne i produkują nadmierne ilości śliny. Ta z kolei może dostawać się do płuc i powodować niedotlenienie, utratę przytomności i zgon.

Tak było w przypadku małego Franka (imię zmienione), który w wieku 2,5 miesiąca ciągle nie mógł oddychać samodzielnie i wydawało się, że jedynym ratunkiem dla niego jest tracheotomia, czyli wprowadzenie do tchawicy rurki, która pozwala uzyskać nową drogę oddechową, omijającą nos, gardło i krtań.

Widząc rozpacz rodziców chłopca, dr Daniel zaproponował - jako ostatnia deskę ratunku - eksperymentalną metodę leczenia, która polegała na wstrzyknięciu małej dawki botoksu do wszystkich ślinianek Franka. Nigdy wcześniej nie wykonano takiego zabiegu u tak małego dziecka, ale nie było innej szansy na to, by zapobiec wprowadzeniu mu na stałe rurki tracheostomijnej.

Dwa tygodnie po wstrzyknięciu toksyny, z krtani Franka z sukcesem usunięto rurkę intubacyjną. Obecnie 3-letni chłopiec może normalnie funkcjonować u boku swoich rodziców.

W przypadku Franka, działanie botoksu polegało na paraliżu nerwów pobudzających ślinianki do nadmiernej produkcji śliny. Dzięki temu przywrócono ją do normy. Wstrzykiwanie toksyny trzeba było powtarzać co 4-6 miesięcy przez 1,5 roku, dopóki ślinianki nie skurczyły się i nie przestały wytwarzać nadmiaru śliny.

Od tej pierwszej próby podjętej 5 lat temu, dr Daniel wykonał ponad 1000 wstrzyknięć botoksu u małych dzieci, w tym u 12 noworodków.

Jak podkreśla lekarz, metoda ta jest wyjątkowo skuteczna i jak dotąd nie zauważył, by wywoływała jakieś poważne skutki uboczne. "Botoks pomaga nam znacznie poprawiać życie naszych pacjentów" - konkluduje.

PAP - Nauka w Polsce, Joanna Morga / 2008-03-20

 

fot.
Fotolia