9 odpowiedzi na krępujące pytania o ciążę i poród

Masz ochotę zapytać doświadczone koleżanki o poradę, ale nie pozwala ci wstyd? Odpowiadamy na najbardziej krepujące pytania związane z ciążą i narodzinami dziecka.

dolegliwości w ciąży

Jeśli spojrzymy na ciążę i poród z metafizycznego punktu widzenia, to z całą pewnością są to procesy piękne, na granicy cudu. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę aspekt czysto fizyczny… robi się mniej przyjemnie. Niejedna ciężarna, myśląc z zażenowaniem o pewnych aspektach ciąży i porodu, ma ochotę zapytać doświadczone koleżanki o poradę. Nie pozwala jednak… wstyd. Dlatego dzisiaj odpowiadamy na najbardziej krepujące pytania związane z ciążą i narodzinami dziecka.

„Ciągle dokuczają mi infekcje grzybicze. Już mi głupio nawet przed ginekologiem – boję się, że pomyśli, że mam problem z higieną. To żenujące”.

Już sama nazwa „grzybica” brzmi fatalnie i rodzi skojarzenia z brakiem higieny. Ale spokojnie – zapewniamy cię, że notorycznie nawracające infekcje tego typu to w ciąży po prostu norma. Błona śluzowa okolic intymnych bardzo zmienia się w tym szczególnym okresie i pochwa jest dużo bardziej narażona na wniknięcie szkodliwych bakterii. Spokojnie – trzeba to leczyć, ale naprawdę nie ma powodu do skrępowania. Zwłaszcza przed ginekologiem, który doskonale wie, co i dlaczego.

„Gazy. Ciągle mam gazy, a jestem dopiero na początku ciąży. Często mówię znajomym, że idę do toalety na siusiu, bo to wzbudza powszechne rozumienie, ale prawda jest inna – aż mnie rozpiera od środka. Czy tak będzie do końca ciąży?”

Niekoniecznie – uporczywe gazy to dolegliwość, która często pojawia się właśnie w pierwszym trymestrze ciąży i mija po 12 tygodniu odmiennego stanu. Rozwiązaniem jest pilnowanie diety. Żadnych napojów gazowanych, wzdymających potraw. Dieta plus czas zrobią swoje.

„Popuszczam mocz. To jakiś dramat. Jestem przerażona, że ktoś coś ode mnie poczuje, nie mam ochoty nawet wychodzić z domu. Czy to normalne?”

Normalne, normalne! Zwłaszcza pod koniec ciąży. Nie wszystkie kobiety narzekają na tę dolegliwość, ale sporo – tak. Powodem jest ucisk maluszka, który już całkiem sporo waży. Pocieszające są tutaj dwie rzeczy – po pierwsze, jest wielka szansa, że problem zniknie po porodzie i po drugie – jeśli kupujesz dobre wkładki i dbasz o higienę, to naprawdę niczego nie czuć. Dla poprawy sytuacji warto ćwiczyć mięśnie Kegla – czyli zaciskać mięśnie pochwy. Tak często, na ile masz czasu i sił.

„Podobno do porodu trzeba się ogolić. Nie podoba mi się to. Muszę się zgodzić?”

Nikt nie może zmusić cię do zgolenia włosów łonowych, jednak w wielu szpitalach pacjentki są na to namawiane. Powód jest zrozumiały i logiczny – ogolone okolice intymne to większa higiena. 

„Lewatywa – podobno to konieczność przed porodem. Na samą myśl mam ciarki. Czy to naprawdę niezbędne?”

Niekoniecznie – w wielu przypadkach przed porodem ciało kobiety oczyszcza się samoczynnie. Innymi słowy, jeśli przed wyjazdem do szpitala będziesz miała biegunkę, to lewatywa jest zbędna. Czasem jednak tak się nie dzieje i wówczas rzeczywiście dobrze jest zgodzić się na zabieg – to lepsza alternatywa, niż wypróżnienie się podczas porodu.

„Mam dość spore hemoroidy. Wstydzę się, że położne będą je oglądać, dodatkowo koleżanka wspomniała, że hemoroidy wyjdą podczas porodu. To prawda?”

O niektórych rzeczach lepiej nie wiedzieć, zanim się staną, prawda? Niestety, w tym przypadku to fakt – jeśli masz hemoroidy, to podczas intensywnego parcia zapewne wypchniesz je z odbytu. Z czasem sytuacja wróci do normy, wspomagane maściami okolice będą wyglądały przyzwoicie już po kilku tygodniach.

Pamiętaj, że nie musisz się krępować. Hemoroidy to tak powszechna dolegliwość, że dla położnych to po prostu norma. Nikt nie zwróci ci uwagi, dla nikogo nie będzie to coś istotnego. Wszyscy będą skupieni na dziecku i tobie ogólnie.

„Moja siostra załatwiła się podczas porodu. W sensie… zrobiła kupę, nie zdążyła wcześniej zrobić lewatywy. Przeraża mnie ta wizja. Jaki wstyd….”

Czy jest lewatywa czy jej nie ma, czasem wypróżnienie podczas porodu po prostu się zdarza. Czy jest to powód do wstydu? Znowu – nie, chociaż większość rodzących i tak czuje się głęboko zażenowana. O ile o tym w ogóle wiedzą – parcie to naprawdę wielka sprawa, więc możesz nawet nie poczuć, że wydostało się z ciebie coś, co nie powinno. Położne o tym nie wspominają, bo dobrze wiedzą, że tak się czasem dzieje. Zatem spokojnie, nawet, jeśli przydarzy ci się wypadek przy pracy, to nikt nie powie ci złego słowa.

„Wstydzę się rozebrać nawet przed lekarzem, a podobno przy porodzie bywają studenci. Wiem, że zadziała to na mnie fatalnie. Czy muszę się godzić?”

Nie, nie musisz. Nie zgadzaj się także na to, aby grupa uczących się weszła do sali ot tak sobie, bez pozwolenia – wymagaj szacunku.

Oczywiście studenci muszą gdzieś uczyć się, jak wygląda poród. Z drugiej strony, nie wszystkim ciężarnym to przeszkadza. Nie zbawiaj więc ludzkości, jeśli czujesz, że to dla ciebie zbyt wiele. Twój poziom komfortu wpływa na przebieg porodu. A jeśli czujesz, że zabraknie ci asertywności, to nie wybieraj szpitala akademickiego.

„Może to głupie pytanie, ale czy na porodówce naprawdę można krzyczeć? Boję się, że zacznę wyć z bólu, a ktoś będzie mnie uciszał.”

Czasy: „niech nie krzyczy, nie jest tu sama” już odeszły do lamusa – spokojnie, jeśli będzie taka potrzeba, to śmiało możesz sobie pokrzyczeć. Położne są przyzwyczajone do tego typu dźwięków i mają świadomość bólu, jakiego doświadczają rodzące. Równie dobrze może się jednak okazać, że w największych skurczach będziesz po prostu kuliła się w sobie i zaciskała zęby – tak robi wiele przyszłych mam.

Tu nie ma głupich pytań!

Pamiętaj – lekarze o porodach uczą się całe lata. To, co dla ciebie jest krępujące i zawstydzające, dla nich jest oczywiste i naturalne. Dlatego naprawdę warto pytać. Zamiast zdumienia albo śmiechu, na 100% uzyskasz tylko zwykłą odpowiedź.

fot.
Fotolia