Instynkt macierzyński - czy naprawdę istnieje

Czemu ma służyć instynkt macierzyński? I czy jest ryzyko, że jednak się on… nie pojawi?

instynkt macierzyński

„Będziesz to czuła”, „Poradzisz sobie, każda kobieta ma instynkt”, „Na pewno będziesz wiedziała, to uczucie cię zaleje” – niemal każda przyszła matka lub choćby kobieta, który rozważa posiadanie dzieci, słyszała już te słowa. Dotyczą one instynktu macierzyńskiego – rzeczy, którą podobno ma każda z nas i która… no właśnie, tu pojawia się sporo pytań. Czemu ma służyć instynkt macierzyński? I czy jest ryzyko, że jednak się on… nie pojawi?

Gdyby instynkt macierzyński był tak wyraźnym i silnym uczuciem, jak to sugerują koleżanki czy kobiece magazyny, ten artykuł byłby w zasadzie niepotrzebny. Niestety, wokół tego zjawiska jest wiele niejasności. A jak to z niejasnościami bywa, prowadzą one do wątpliwości i licznych pytań. Najpoważniejsze z nich brzmi: „Boże, nic nie czuję. Co ze mnie za matka? Nie kocham własnego dziecka?” Zacznijmy jednak… od początku.

Instynkt pod ostrzałem oczekiwań

Wiara w istnienie instynktu macierzyńskiego i w jego moc jest tak silna, że bywa wręcz argumentem w decyzji o posiadaniu dziecka. Mowa o rozważaniu w rodzaju: „Właściwie to nie wiem, czy jestem gotowa. Niczego mi nie brakuje, nie myślę o dziecku. Ale wszystkie koleżanki mówią, że poczuję „to”, kiedy ono się urodzi”.

Już na tym przykładzie widać, że od instynktu oczekuje się wiele. To jednak dopiero początek. Liczymy na to, że będzie on jak świetna książka poradnicza o nieco bardziej niż zwykle autorytarnym tonie. Taki wewnętrzny głos, który „nakazuje” zrobić to i tamto, żeby ryczące w niebogłosy zawiniątko wreszcie poczuło się szczęśliwe. Kolejne wymaganie to jego niepodważalne istnienie. Instynkt macierzyński MUSISZ poczuć. Musisz poczuć TO. Jeśli nie poczujesz albo masz wątpliwości, to jesteś złą matką.

Tyle i aż tyle. Niby niewiele, a jednak wystarczy, aby wiele kobiet poczuło się kompletnie beznadziejnymi matkami. Liczą na naturę, na absolutną pewność, co należy z dzieckiem zrobić, a tu zawiniątko dalej krzyczy. Ba, nie wiemy nawet, jak podawać pierś! Czujemy irytację, zamiast nawału miłości. Przerażenie, że mamy zostać z dzieckiem same, zamiast pewności, że „tylko ja to potrafię”. Gdzie jesteś, instynkcie?

Znasz to? Zatem już czas spojrzeć na sprawę z drugiej strony.

Instynktownie znaczy – naturalnie, biologicznie

Szkoda, że kiedy słowo zaczyna być popularne, zapominamy o jego etiologii, przestajemy zastanawiać się nad samą nazwą, jej znaczeniem. W przypadku instynktu macierzyńskiego bardzo dużo by nam to powiedziało.

Instynkt to zachowanie, które ma pomóc w przedłużeniu gatunku – ujmując sprawę najprościej. I jeśli tylko spojrzymy na sprawę w ten sposób – każda z nas go ma. Odruchem każdej matki, która dostaje dziecko po urodzeniu, jest przytulenie go do swojego ciała. To nic innego, jak zapewnienie mu ciepła i dostępu do pokarmu, prosta biologia. Nie zastanawiasz się, dlaczego to robisz. W tej jednej, jedynej chwili, gdy wyciągasz ręce przed siebie i bierzesz dziecko, twoje ciało pracuje za ciebie. To jest instynkt.

Instynkt to też bujanie. Dlaczego nagle, zupełnie nieoczekiwanie, zdajesz sobie sprawę z faktu, że „lulasz” dziecko, chociaż wcale nie chciałaś tego robić? Dlatego, że tak dyktuje instynkt, twoje ciało. Bujanie i kołysanie uspokaja dziecko, ponieważ było ono w ciągłym „lulaniu” przez dziewięć miesięcy. Odruchowo zatem dajesz mu to, co powinno je uspokajać.

Pewnym rodzajem „prezentu” od matki natury jest też ogromna cierpliwość i tolerancja na zachowania własnego dziecka. Czyjeś dzieci bardzo szybko nudzą i męczą. Noworodek siostry jest słodziutki, ale kiedy marudzi, z ulgą go oddajemy. Trzylatek koleżanki wydaje się mniej grzeczny i bardziej irytujący niż nasze dziecko, chociaż w gruncie rzeczy zachowuje się podobnie. I w końcu – część matek przyznaje, że tęskni za swoim dzieckiem, gdy ono… zbyt długo śpi! Po czterech godziny drzemki niemowlaka mama zaczyna „krążyć” nad łóżeczkiem i z radością wita obudzonego w końcu maluszka. Nie ma „o matko, teraz znowu trzy godziny muszę wytrzymać”, ale jest „no witaj moja wyspana, słodziutka żabeczko”. To instynkt!

Błędy natury i błędy matek

Właściwie na tym rola matczynego instynktu, rozumianego w bardzo dosłowny sposób, kończy się – to, czego dziecko potrzebuje najbardziej, jest mu dane – ciepło, pokarm, ramiona mamy. Jednak niektóre mamy już w tym momencie zaprotestują – skoro to wszystko ma być takie naturalne, to dlaczego karmienie piersią jest takie… trudne? Powinno być przecież najprostsze na świecie! Po co doradcy laktacyjni, poradnie?

Cóż – przede wszystkim należy podkreślić, że kiedyś matki nie mogły popełniać błędów, które dzisiaj „naprawiane są” przez doradczynie laktacyjne. Pradawna matka, ta żyjąca zupełnie blisko natury, nie mogła podać dziecku mleka modyfikowanego, bo go nie było. Podawała dziecku pierś niemal nieustannie, w naturalny sposób rozkręcając laktację. Dzisiaj mamy w obawie, że dziecko się nie najada, podają maluchowi sztuczną mieszankę, otwierając błędne koło. Nie natura tu zawiniła.

Z drugiej strony – nie zawsze to, co naturalne, jest perfekcyjne. Tak, jak instynkt jest w gruncie rzeczy dość prymitywny i prosty, tak i nasze ciało „popełnia” błędy. Wklęsłe brodawki uniemożliwiające karmienie, zatory i zapalenia – rzeczywiście nie jest to takie proste, jak być powinno. Ale to tylko udowadnia, że od natury nie możemy oczekiwać cudów. Tak, jak i od instynktu macierzyńskiego.

Zawyżone oczekiwania

Mimo powyższego, instynkt macierzyński dobrze się „sprzedaje”. W potocznym rozumieniu jest czymś, co wskaże nam, jak postępować, gdy dziecko ma kolki, nie chce spać na spacerach albo jest zbyt przemęczone, by zasnąć. Zapobiega wyrzutom sumienia i myśli „jestem złą matką”. Daje znać, jak postępować z histeryzującym dwulatkiem i kiedy odstawić smoka oraz przeprowadzić trening nocnikowy. Aż nasuwa się myśl, że właściwie umysł mamy nie jest tu potrzebny – wystarczy instynkt.

To wszystko jest oczywiście bzdurą. Dziecko to przede wszystkim osobny człowiek, którego musimy się nauczyć. Tak, jak musimy nauczyć się zakładania pieluszek i rozpoznawania różnego rodzaju płaczu. Instynktowne jest za to to, że od chwili narodzin dziecka jesteśmy w stanie oddać za nie życie. Tylko tyle i… aż tyle.

Autor
Karolina Wojtaś
fot.
Fotolia