Klątwa jedynaka

Czy dzieci musi być minimum dwójka aby wyrosły na ludzi?

jedynak jak wychować jedynaka

Gdy masz już jedno, zawsze pytają kiedy drugie, a na odpowiedź, że nigdy wytrzeszczają oczy. Nie chcecie, żeby się wasze dziecko miało z kim bawić ?! Nie chcecie żeby było otwarte, przyjacielskie, altruistyczne i tolerancyjne? Bo wiadomo, co wyrasta z jedynaka…

Stereotyp liczby pojedynczej

Opinia publiczna jest w kwestii jedynaków zaskakująco zgodna. Są autorytarni i agresywni, bo przyzwyczaili się, że wszystko jest dla nich. Mają wyimaginowanych przyjaciół aby nadrobić niedostatki w rodzeństwie. Są rozpuszczeni i egoistyczni, bo nigdy nie musieli się niczym dzielić. Wszystko musi być po ich myśli. Są bardziej uzależnieni od rodziców, niesamodzielni, ale przy tym dziwacznie dorośli mentalnie, bo od zawsze przebywają z dorosłymi.

Jednym słowem takie towarzyskie ufoludki, których nie chciałbyś ani za przyjaciela, ani za męża, a na pewno nie za dziecko!

Nauka w obronie singlów

Psychologowie od zawsze chcieli wiedzieć jak to jest naprawdę z tymi jedynakami, którzy przecież kryją się wśród nas (Franklin Roosevelt, Elvis Presley czy Hans Christian Andersen). Już w XIX stuleciu prowadzono więc rozległe badania porównawcze z których wynikło, że dzieci bez rodzeństwa są… brzydsze, dziwniejsze, bardziej niegrzeczne i głupie. Na szczęście zmieniły się już nieco standardy statystyczne i według dzisiejszych badań, jedynacy mają zdecydowanie lepsze osiągnięcia naukowe, wiarę w siebie i intelekt. Ponadto są społecznie dojrzalsi, zaś w odniesieniu do liczby przyjaciół nie różnią się w żaden sposób od dzieci z rodzin wielodzietnych.

A bo są i zalety bycia jedynakiem. Więcej uwagi, więcej czasu i środków materialnych rodziców. Mniej niezdrowego współzawodnictwa, wzajemnych tortur czy ciągłych kompleksów braterskich. Jednym słowem coś za coś…

Uratować jedynaka

Tak naprawdę sprawa jednak rozbija się nie o liczbę dzieci ale o jakość rodziców. Bo i z jedynaka, i  z siedmioraczków da się zrobić dobrych, uczciwych, pracowitych i otwartych ludzi. Jeśli więc mam jedną tylko córkę, z wyboru, to muszę rozumieć potencjalne negatywne konsekwencje i im zapobiegać. A więc spędzamy jak najwięcej czasu z dziećmi sąsiadów, kuzynami czy przedszkolakami. Kładziemy nacisk na dzielnie się z kim popadnie oraz uwrażliwianie na krzywdę i myśli drugiego człowieka, małego i wielkiego. Nie kupujemy wszystkiego, co moglibyśmy kupić dwójce i nie traktujemy malucha jak dorosłego tylko dlatego, że jest w mniejszości. Dmuchamy na zimne.

I owszem, czasem przychodzą mi na myśl moje koleżanki jedynaczki i myślę, że egocentryczki i księżniczki z nich straszne, rozpuszczone jak dziadowskie bicze. Ale potem szukam w myślach dalej i znajduję jeszcze gorsze przypadki rozwydrzonych panien wśród tych ze stadem braci i sióstr…

Autor
Agata Pavlinec
fot.
Fotolia