Właśnie urodziłam. Proszę, tego do mnie nie mów!

Cześć, to ja. Twoja koleżanka, siostra, kuzynka albo inna bliska ci kobieta, która niedawno urodziła dziecko. Tego mi nie mów. No, chyba, że chcesz sprawić mi przykrość, zdołować mnie albo rozzłościć.

noworodek mama

Cześć, to ja. Twoja koleżanka, siostra, kuzynka albo inna bliska ci kobieta, która niedawno urodziła dziecko. Zapewne planujesz mnie odwiedzić. Nieco zaspokoić ciekawość, nacieszyć oko maleńkim dzieckiem i zapytać mnie o wrażenia. Zanim jednak nadejdzie ten dzień, dowiedz się, czego mi nie mówić. No, chyba, że chcesz sprawić mi przykrość, zdołować mnie albo po prostu rozzłościć.

 „Gdybyś się postarała, to na pewno byś karmiła!”

To albo „No przestań, ja jakoś nie miałam takich problemów”, czy „Nie boisz się dawać małej to sztuczne świństwo?”. Powody, dla których nie karmię piersią, mogą być bardzo różne. Niezależnie od tego, jaki powód zaistniał w moim przypadku, decyzja ta nie była łatwa i nie dorzucaj mi wyrzutów sumienia.

Pamiętaj też, że nie wszystko jest zwyczajnie… twoją sprawą. Może nie mam ochoty tłumaczyć z faktu, że mam wklęsłe albo poranione do krwi brodawki (zwłaszcza, że obok siedzi twój mąż!). 

„No, ale co ty takiego robisz? Ono przecież ciągle śpi!”

Jeśli pragniesz w sekundę doprowadzić mnie do białej gorączki, to rzuć mi właśnie tę „perełkę”. To pozorne „nic” jest tak wyczerpujące, że naprawdę nie mam kiedy wziąć prysznica. To „nic” to miliardy drobnych rzeczy, które wypełniają mi cały dzień. To „nic”, to wyjący wniebogłosy noworodek, który potrafi zmęczyć bardziej, niż kopanie ziemniaków (i doprowadzić mnie do płaczu).

Co więcej, pamiętaj, że dzieci bywają zwyczajnie różne. Twoje dziecko mogło być śpiochem, moje może ucinać sobie 20-minutowe drzemki, a potem domagać się mojej ciągłej obecności. Przyjmij do wiadomości, że możemy mieć inne doświadczenia na tym polu.

„Jeszcze widać ci brzuch!”

Urodziłam tydzień temu, a ty mówisz mi takie rzeczy? Aż mam ochotę złośliwie spytać: „A ty masz pięć lat, że myślisz, że brzuch jest od razu płaski?” Tak naprawdę jednak jest mi przykro, kiedy to słyszę. Przecież doskonale wiem, że nie wyglądam jeszcze tak, jak przed ciążą – może nawet mam wielkie kompleksy z tego powodu. Po co się nade mną znęcasz?

„Czy ona nie powinna mieć jeszcze bluzy/kocyka/czapeczki?”

Temat przewałkowany po stokroć, a jednak czasami można odnieść wrażenie, że tego się zmienić nie da. To naprawdę irytujące – przecież oczywiste jest, że nie chcę wyziębić mojego noworodka. Wiem, co jest dla niego dobre, a poza tym i tak co innego mówisz ty, a co innego inne osoby.

„Teraz to się już nigdy nie wyśpisz.”

Po pierwsze, to wierutne kłamstwo. Kiedyś się wyśpię :-). Po drugie, niepotrzebnie mnie dołujesz. Przecież jedyne, o czym marzę, to pójście spać, najlepiej na czterdzieści osiem godzin. W jakim celu więc mnie straszysz opowieściami z kosmosu? Czy nie lepiej powiedzieć prawdę, że ten stan długo nie potrwa? Albo zaproponować pomoc?

„Nie pozwól sobie, bo będzie tobą rządzić!”

Nie rób potwora z mojego kilkutygodniowego dziecka! Tak, mam od razu odruch obrony mojego dziecka, jest przecież takie malutkie. Poza tym, słysząc tak irytujące i denerwujące słowa, mam ochotę wyjść albo spytać rozpaczliwie: „To co ja mam robić?! On ciągle chce być przy piersi, koniec, kropka!” Jakbym miała za mało na głowie, to dochodzi jeszcze kwestia ewentualnego złego wychowania.

„Źle wyglądasz.”

Serio? Jeśli uważasz się za „po prostu szczerą albo szczerego” to wiedz, że nie zawsze wypada walić prawdę prosto z mostu! I tak poza tym to po co, w jakim celu? Mam się przy tobie rozpłakać? Przecież wiem. Mam lustro i widzę nieułożone włosy, brak makijażu i dres. Uwierz, staram się, żeby ten dres był czysty. Zanim przyszliście, przebrałam się trzy razy, bo tak mocno ulewa moje dziecko.

„Pozwól mu się wypłakać.”

Albo „mój syn też mnie tak terroryzował, raz tak wył, że aż zwymiotował, ale się nauczył”. Ok, jeśli lubisz takie metody, to twoja sprawa. Ale nie przekonuj mnie do nich, jakby to była twoja życiowa misja. Nie chcę tak postępować ze swoim dzieckiem – skoro płacze, to widocznie czegoś potrzebuje.

„Ale brzydalek! Oby się zmienił!”

Ok, wszyscy wiemy, że noworodki bywają trochę nieładne. Pomarszczone, czerwone, z krwiakami albo innymi oznakami porodu. Tu krostka, tam schodzący naskórek – tak po prostu jest. Ale to naprawdę nie powód, żeby ostentacyjnie podkreślać, jakie to moje dziecko jest brzydkie. Tu nie ma miejsca na szczerość – chyba, że naprawdę chcesz mi sprawić przykrość. Bardzo mi miło, kiedy wszyscy zachwycają się moim dzieckiem. Wybaczę ci, jeśli nawet skłamiesz!

„No nie przesadzaj!”

Tak, moja opowieść o tym, jak jest trudno, może być przekoloryzowana. Ale przecież w tych pierwszych chwilach wszystko naprawdę wydaje się trudniejsze, poza tym tak naprawdę nie wiesz, jak sytuacja wygląda. Zamiast więc poddawać w wątpliwość moje zmęczenie – powiedz po prostu: „Doskonale cię rozumiem. Ale pamiętaj, że to tylko początki – już niedługo będzie lepiej.” To wszystko, czego potrzebuję w tym pięknym, ale i trudnym okresie.

Autor
Karolina Wojtaś
fot.
Fotolia